Polacy w Republice Argentyńskiej: 1812 – 1830
Wydarzenia Historyczne
„W wydanej przez Archiwum Generalne Narodu księdze pt. Akta przyczyn urzędów wojskowych, zaświadczeń o emeryturach, emeryturach, pracownikach cywilnych i kościelnych znajduje się kilka nazwisk obywateli polskich, którzy po zasłużeniu dla wojska zasiadali na stanowiskach w ramionach swojej specjalności i na różnych stanowiskach.
Udało mi się zweryfikować te adnotacje, przeglądając odpowiednie oryginalne nominacje w tym samym Archiwum Narodu, pracy, do której zostałem upoważniony dzięki uprzejmości J.E. Ministra Sprawiedliwości i Instrukcji Publicznej, zgodnie z poniższą notą:
„Z przyjemnością zwracam się do Prezydenta, informując go, że uchwałą z dnia, pan Estanislao Pyzik, sekretarz tego instytutu, jest upoważniony do prowadzenia badań historycznych w Generalnym Archiwum Narodu, zgodnie z wymogami regulacyjnymi. “
Tak więc w księdze 79, folio 136, z 1812 roku, znalazłem nazwisko Manuela Zatoqui (Zatockiego), kaprala pułku nr 2, który według porządku chronologicznego byłby pierwszym Polakiem w szeregi armii wyzwoleńczej Argentyny.
Rok 1814 dał mi inną nazwę. W księdze 73, k. 190 znajdujemy innego obywatela polskiego i jest nim ppor. Antonio Mierz, który występuje również w księdze 79 na stanowisku porucznika w pułku nr 9.
Jeśli przejrzymy oficjalną gazetę tamtych czasów, Gaceta de Buenos Aires (sic!), ze środy 5 lutego 1817 r., wydanie nadzwyczajne, znajdujemy komunikat, który mówi: „Ogłoszono przybycie kilku portugalskich obcokrajowców, tych, którzy zostały zaakceptowane przez rząd. Wśród nich jest generał pułkownik Don Antonio Belima-Skupieski…”.
I ta sama Gazeta z Buenos Aires (sic!) w numerze 140 z 22 września 1819 r., str. 357, opowiada o innym obywatelu polskim w służbie argentyńskiej broni narodowej.
Tym obywatelem jest sierżant major Don Juan Valerio Bulewski, którego nominacja znajduje się w księdze 81, strona 316.
Urodzony w Polsce, brał udział w wojnach napoleońskich jako podpułkownik kawalerii, walcząc w polskich legionach towarzyszących „Małemu Kapralowi” aż do abdykacji cesarza w Fonteinebleu. Po powrocie z wyspy Elba Bulewski towarzyszy mu w kampanii Stu dni, której kulminacją była bitwa pod Waterloo, gdzie, jak wiadomo, wielki Korsykanin został pokonany przez Anglików i Prusaków.
Po tym kontraście Bulewski wrócił do Polski. Wielki Książę Konstantyn chciał uznać jego stopień wojskowy i dał mu należne mu stanowisko w armii rosyjskiej. Ale Bulewski doskonale zdawał sobie sprawę, że było to niepewne zatrudnienie. Przede wszystkim obawiał się uwięzienia na dalekiej Syberii, a bardziej niż czegokolwiek, do tego czasu Bulewski miał silne pragnienie, by ofiarować swoje ramię i miecz w walce o niepodległość Ameryki.
Przybywa do Buenos Aires 14 czerwca 1818 r., a 17 tego samego miesiąca i roku przedstawia się Zarządowi Wyższemu, aby zaoferować swoje usługi, które są akceptowane.
W tej sprawie wydano następujący dekret:
„Don Juan Valerio Bulewski. Starszy sierżant kawalerii liniowej.
„Naczelny Dyrektor Zjednoczonych Prowincji Ameryki Południowej, w odpowiedzi na zasługi i zasługi ks. Juana Valerio Bulewskiego, nadał mu stanowisko starszego sierżanta kawalerii liniowej, udzielając mu łask, wyjątków i przedłużeń tego tytuł mu odpowiada. Dlatego rozkazuję i rozkazuję, aby był, posiadał i uznawał (sic!) przez takiego sierżanta majora, dla którego kazałem mu wystawić ten depesz podpisany przeze mnie, opieczętowany moją pieczęcią z herbem państwa i potwierdzony przez mojego sekretarza wojny, który zostanie odnotowany w Trybunale Rachunkowym i protokole.
Dan w twierdzy Buenos Aires 14 lipca 1818 r. Juan Manuel de Pueyrredón – Martín de Irigoyen”.
14 lipca tego roku nasz rodak został wcielony do armii argentyńskiej w stopniu sierżanta majora i przydzielony do Armii Andów. W październiku tego samego roku dociera do celu.
W 1819 został podsumowany w Chile za udział w spisku Don Miguela Carrery, a bezpośrednią konsekwencją jego winy było to, że stracono dwóch spiskowców, którymi byli Robert i Lagrese (lub Lagresse). : Augustin Dragumet, Narciso Parchapp, Marcos Mercher i Amerykanin Mariano Vigil, uwięzieni do czasu przybycia parowca, który miał zabrać pierwszą trójkę do Francji, a ostatni na Kubę.
Zarzuty przeciwko majorowi Bulewskiemu są bezpodstawne, a dekretem z 13 września tego samego roku zostaje uznany za wolny od wszelkiej winy.
6 lipca 1819 przebywał w Buenos Aires w drodze powrotnej z Armii Andów jako attaché przy Plaza Mayor; ale już 29 grudnia generał San Martín wysłał go do fortu „San Carlos”, skąd przybył do Buenos Aires w marcu 1820 r.
9 sierpnia 1821 r. zwrócił się do rządu, stwierdzając, że przebywał w Ameryce od trzech lat i nie miał jeszcze okazji przetestować swojej broni w walce z wrogiem, prosząc o zgodę na wstąpienie do armii Tucumana.
Jego prośba została rozstrzygnięta przychylnie i dekretem z 11 sierpnia został upoważniony do wstąpienia do wspomnianej armii, nie tracąc przy tym klasy, jaką posiadał w armii prowincji Buenos Aires. 14 tego samego miesiąca wystawiono nakaz zapłaty kosztów przeniesienia sierżanta Bulewskiego do Tucumán.
Dekret z 28 lutego 1822 roku włącza go w projekt reformy, a Bulewski powraca do czynnej służby w orężu narodowym.
Około roku 1824 major Bulewski został przydzielony do towarzyszenia gubernatorowi, generałowi Martínowi Rodríguezowi, w kampanii Sierra de la Ventana. Ten żołnierz był zajęty pokojowymi zmianami, negocjacjami z Indianami, dowodzonymi przez kacyka “Pichiloncoya”.
Przed dotarciem do strumienia Chapaleofú gen. Rodríguez postanowił wysłać do kacyka dwóch parlamentarzystów, wybierając do tej misji majora Bulewskiego i porucznika husarskiego Juliána Montesa.
Jednak kacyk zażądał wysłania większej grupy, aby mogli zgodzić się z jego wysłannikami, generał Rodríguez dodał do wspomnianych już kapitanów Lucasa Botta i Lorenzo Ferrera, językoznawcę i dwóch trębaczy z ciała Blandengues, którzy razem z podpułkownikiem Millarem i chorążym jego korpusu, Martínem Alvedinem – tych dwóch ostatnich, którzy opuścili pole chrześcijańskiej armii bez wyższego pozwolenia – wpadli w perfidną pułapkę barbarzyńców, wszyscy zostali podpaleni przez dzikusów „z piłka i włócznia”, jak wyrażono w raporcie generała Casto José Cáseresa. To smutne wydarzenie miało miejsce w pobliżu Sierra de la Tinta, dwanaście mil od Tandil, w punkcie blisko „Cinco Lomas de las tres Hermanas” w lagunie, która od tego czasu nazywała się „de la Perfidia” i musi mieć prawdopodobnie miało to miejsce 31 stycznia 1824 r.
Odkąd generał Belina Skupieski został wysłany do Banda Oriental do walki z Portugalczykami, straciłem ślady jego działań. Sierżant major Don Valerio Bulewski musi być zatem pierwszym obywatelem polskim, który swoją hojną krwią spłacił tej drugiej ojczyźnie wielu Polaków dług wdzięczności zaciągnięty za hojne przyjęcie politycznych banitów tego nieszczęsnego Narodu.
Ale muszę dodać, że mjr Bulewski w wolnym czasie zajmuje się rysowaniem i jest godnym uwagi karykaturzystą.
Podczas niedawnej wizyty w Muzeum Historycznym znajdującym się w Parku Lezama moja żona zwróciła moją uwagę na mały placyk, na którym napisem objaśniającym było polskie nazwisko.
Moje zaskoczenie było wielkie. Udało mi się zatem zweryfikować, że w sali, która nosi imię wielkiego i honorowego wojskowego, uczciwego, zdolnego i postępowego władcy, takiego jak pan Martin Rodríguez, były, nawiasem mówiąc, dwie bardzo dobrze wykonane karykatury, i że reprezentowali dwie dobrze znane postacie epoki.
Jeden należy do Don Hilarión de la Quintana, generała brygady armii, który po błyskotliwej karierze wojskowej zmarł w zapomnieniu i inopii, bez wahania swojej republikańskiej wiary; inna karykatura należy do don Manuela de Sarratea, dyplomaty, generała naczelnego armii argentyńskiej działającej w Banda Oriental, późniejszego ministra w Londynie i Paryżu, gdzie zmarł. Obie karykatury datowane są na 1820 rok.
Wystawienie ich w sali poświęconej utrwalaniu pamięci generała Martína Rodrígueza jest w pełni uzasadnione, ponieważ polski oficer wojskowy działał wówczas pod bezpośrednim rozkazem prestiżowego gubernatora Buenos Aires. W związku z karykaturami majora Bulewskiego przytoczę akapit z książki nieznanego autora Cinco años en Buenos Aires, wydanej w 1825 r. w Londynie, a ostatnio przetłumaczonej na język hiszpański, z prologiem znanego Argentyńczyka. historyk, dyrektor Muzeum Historycznego Buenos Aires Buenos Aires, Alejo B. González Garaño.
Akapit referencyjny brzmi następująco: „W roku 1823 aresztowano i zabito czterech urzędników z Buenos Aires wysłanych z wiadomością do Indian. Jeden z nich, polski dżentelmen o nazwisku Bollykuski, służył pod rządami Napoleona i był bardzo ceniony. Rysował dobre karykatury; jeden z Rivadavia wspinających się po puzzlach – w którym nawiązywał do swojej antyklerykalnej polityki – wzbudził wiele radości.
Choć karykatury tej nie ma w muzeach, ani jej miejsce pobytu nie jest na razie znane, to świadczy o tym, że sierżant major Bulewski wykonał więcej karykatur, gdyż „angielski dżentelmen” autor wspomnianej książki, którego nazwisko nie jest znane, wspomina w swoich krótkich kronikach szpecąc jednak jego nazwisko.
W tym czasie działa również w armii argentyńskiej i w stopniu podporucznika II batalionu myśliwych p. José Carlos Wenderski, natomiast w rodzącej się argentyńskiej marynarce narodowej, obywatel polski p. Tomasz Traski występuje wówczas jako dowódca brygady narodowej San Pedro, w roku 1819.
W 1836 roku Republikę Argentyńską odwiedził niestrudzony podróżnik Pablo Edmundo Strzelecki, który w swoich wspomnieniach opisał scenę egzekucji 110 Indian, którzy nie chcieli podporządkować się rządowym rozkazom poświęcenia się pracy nad ziemi, a nie rabunku.i ciągły atak mieszkańców wioski.
W ten sposób zamknęlibyśmy pierwszy cykl polskiej emigracji na ziemie Platy.
Źródło: „Polacy w Republice Argentyńskiej i Ameryce Południowej”,
Stanisław P. Pyzik