Polska, kolebka bohaterów
Aktualności
U zarania lat 60-tych ubiegłego wieku, jako nastolatek i uczeń pierwszych klas szkoły średniej, widywałem na murach miasteczka Bernal (Pdo. de Quilmes) bardzo rustykalny czarny napis, wykonany farbą asfaltową z napisem: „Polska kolebka bohaterów” wraz z figurą orła, również o bardzo prymitywnym projekcie. Trudne do rozszyfrowania dla kogoś, kto nie wiedział, że polskim herbem narodowym jest orzeł w koronie białej. W tamtych latach nie było jeszcze modne obecne graffiti, które zwykle miało bardziej wyszukany design, zazwyczaj wykonane farbą w sprayu i w różnych kolorach. I zazwyczaj wyrażają pewną sztukę miejską.
Jako syn polskiego żołnierza, który walczył w II wojnie światowej, napis napełnił mnie ciekawością i postanowiłem dowiedzieć się, kto jest jego autorem, konkurując z napisami partii politycznych, które w tamtym czasie były w dużej mierze rozległe większość peronistów lub radykałów (rządził Arturo Frondizi). Często widywano napis „Framini-Anglada” lub „Framini-Anglada, Perón a la rosada”, który ostatecznie zwyciężył w wyborach na gubernatora prowincji Buenos Aires, ale nie objął urzędu pod naciskiem ze strony wojskowy.
Zapytałem znajomego z tamtych lat, Alejandro Armaniego, który mieszkał właśnie w Bernal i z którym uczestniczył w kursach „Akcji Katolickiej” w kościele „Niepokalanego Poczęcia w Quilmes”, aby dowiedział się, do kogo należał. wypróbowany. Podobnie zapytałem księdza Szczepana Walkowskiego, polskiego księdza (kapelana polskich pilotów, którzy walczyli w Anglii podczas II wojny światowej), który w tamtych latach opiekował się polskimi imigrantami z Berazategui i Quilmes, z których większość była byłymi żołnierzami, niektóre odniesienia w temacie. Informacje do mnie dotarły szybko; Według księdza był to murarz Kazimierz Kochanowski, który w tym czasie pracował na budowie przy ul. Zapiola i alei Dardo Rocha w Bernalu.
Przekazałem informację Alejandro, któremu pewnego ranka udało się ją zlokalizować pod adresem, który mu podałem (praca była małą przyszłą fabryką, której właścicielem był Polak. Solidarność była bardzo powszechna wśród rodaków, którzy pomagali sobie nawzajem tylko dlatego, że byli Polakami). ).
Rzeczywiście, Casimiro mówił bardzo podstawowym hiszpańskim, zmieszanym z włoskimi słowami i pomijając przyimki (język, który Alejandro naśladował z wielkim wdziękiem i co mnie rozśmieszyło), ale nie uzyskał więcej informacji, co Alejandro przypisywał trudnościom w Komunikacja. .
Postanowiłem pewnego ranka odwiedzić go w tym samym celu i zastałem go pracującego. Rozmawialiśmy po polsku i powiedziałem mu, że ma zdrową ciekawość poznania swojej historii. Spodobał mi się i kazał mi wrócić o dwunastej w południe, bo mają przerwę na posiłek (był to klasyczny grill tamtych lat) i że możemy porozmawiać przez godzinę.
Wróciłem punktualnie o dwunastej i zasiedliśmy do rozmowy po polsku, po czym był poczęstunek w postaci kanapki z mięsem i lampką czerwonego wina.
Opowiedział mi, że jest byłym żołnierzem polskim, który we wrześniu 1939 roku wraz ze starszym bratem dostał się do niewoli rosyjskiej, gdy wkroczyli do Polski, i że jako młodzi mężczyźni zostali werbowani w szeregi pułku tzw. Strzelcy Karpacki”. że pochodzili z bardzo skromnej rodziny chłopskiej i że przynależność do wojska oznaczała dla nich znaczny awans społeczny ze względu na prestiż i zaszczyt, jaki w tamtych latach oznaczała przynależność do wojska polskiego.
Mówił, że wywożono ich na Syberię wozami rolniczymi w bardzo długą, kilkutygodniową podróż jako jeńcy wojenni, a następnie poddawano przymusowej pracy polegającej na wycinaniu sosen, a jedzeniem była brudna zupa z kawałkami chleb. kolor czarny, a wszystko proporcjonalnie do ilości przetworzonego drewna.
Że udało im się przeżyć dzięki zupom, które co wieczór przygotowywali z jego bratem, a których głównym składnikiem były kości kurczaka, których używano do różnych potraw.
Że zostali zwolnieni w wyniku Układu Jałtańskiego (5.04.1945 Franklin D. Roosvelt, Józef Stalin i Winston Churchill) i wcieleni do utworzonego w tym celu II Korpusu Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Władysław Albert Anders pod dowództwem armii angielskiej
Że brał udział w bitwie pod Monte Cassino w maju 1944 roku i że w czwartym ataku na klasztor odegrał ważną rolę, gdyż udało mu się zbliżyć do bunkrów zbudowanych przez armię niemiecką u podnóża klasztoru, oraz strzelać z bliskiej odległości do strzelnic fortyfikacji.
Że brał udział w ostatecznym szturmie i zawieszeniu polskiej flagi na ruinach klasztoru, że brał udział w braniu jeńców.
Kto na własne oczy widział wynik swojej walki, poległych w bunkrze żołnierzy niemieckich z hełmami przebitymi polskimi kulami, którzy później brali udział w wyzwoleniu włoskiego miasta Ankona, którzy dowiedzieli się o tym od towarzysza broni że nadali nazwę „Strzelec Karpacki” ważnej alei w mieście Ankona.
Wreszcie rozmowa dobiegła końca i Casimiro musiał wrócić do swojej pracy. Umówiliśmy się, że wkrótce spotkamy się ponownie. Dwa tygodnie później zatrzymałem się na budowie, ale nie mogłem go znaleźć. Otrzymałem informację, że przestał tam pracować.
W tym samym czasie konsultowałem się z księdzem Walkowskim w sprawie miejsca pobytu Kazimierza i ten poinformował mnie, że przyjechał do Polski, że wśród polskich parafian została zorganizowana zbiórka na zakup jego biletu i że wreszcie mógł podróżować. Ciekawy los tego anonimowego bohatera. Klasyczni bohaterowie zazwyczaj umierają na wygnaniu. Ten najwyraźniej zdecydował się umrzeć w kołysce, w której się urodził.
Jacek Piechocki
Prawnik